auslly

auslly
Jeśli kogoś kochasz doskonale wiesz, że zrobisz dla niego wszystko.

czwartek, 16 maja 2013

rozdział 15- To nie mój świat...

(oczami Austina)
Pobiegłem na dworzec i rozglądałem się za pociągiem jadącym do Texasu.
- Tutaj nic nie ma!- krzyknąłem, nie widząc żadnej tabliczki z nazwą miasta, a na głośniki nie miałem co liczyć, ponieważ głos wydobywający się z nich przypominał raczej bełkot niż wypowiedź. Zrezygnowany ruszyłem na parking, kiedy poczułem lekkie szturchnięcie. Odwróciłem się i ujrzałem jakiegoś starca.
- Czego tu szukasz młoda duszyczko, nie powinneś teraz leżeć z przyjaciółmi na plaży?- powiedział naprawdę dziwny dziadek.
- Może powinnem...- odparłem i odwróciłem się od niego. Białobrody nie dał jednak za wygraną i dalej zaczą mnie szturchać. Zniecierpliwony odwróciłem się ponownie w stronę starca.
- Pomogę ci- powiedział i ruchem dłoni wskazał, abym za nim poszedł. Niepewnie podążyłem za nieznajomym. Nagle staneliśmy przed jakimś wanem.
- Wsiadaj- oznajmił i sam wsiadł na miejsce kierowcy.
(oczami Ally)
Nie miałam pojęcia jak rozwiązać tajemnicę. Mój tata właśnie wyszedł. Prześlizgnęłam się do jego pokoju i zaczęła poszukiwania jakielkolwiek wskazówki. Nic nie znalazłam, ale kiedy wychodziłam, niesfornie trąciłam teczkę z biórka. Ona spadła na podłogę otwierając się. Zobaczyłam zdjęcie. Dzieci mniej więcej 4 letnie. Ta dziewczynka to na pewno ja, a obok jakiś blondynek wyglądający jak.... Austin! Ale my się wtedy nie znaliśmy... Austina poznałam 2 lata temu. Jakim cudem razem jesteśmy na tej fotografi? Ja muszę się o to zapytać kogoś. Tylko kogo? Ojciec mi nie powie. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Podbiegłam do niego i otworzyłam SMS. Jego treść brzmiała tak: Ally, nie martw się niedługo będę obok i w końcu cię uścisnę. Właśnie jadę w starym wanie ze starym człowiekiem. Widzisz jak ja cię kocham!? Uśmiechnęłam się jak odczytałam go.  Odpisałam krótko Też cię kocham. Odłożyłam telefon, a zdjęcie włożyłam do kieszeni. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami hotelowymi. Jak najszybciej przebiegłam do mojej sypialni i usiadłam na łóżku. Nie odzywałam się do ojca od czasu przyjazdu do Texasu. Wyciągnęłam fotografię i jeszcze raz próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia z dziecinstwa. Mimo mojego wysiłku, nie mogłam przywołać żadnego wspomniena. Nagle usłyszałam puknięcie do drzwi. Po chwili uchyliły się, a zza nich ujrzałam ojca. Szybko schowałam zdjęcie pod poduszkę.
- Może pójdź i zapoznaj się z okolicą?- zapytał, jak na niego dość spokojnym głosem.
- Może- odparłam i posłałam mu spojrzenie typu " idź już". On jakby zrozumiał i odszedł bez słowa.
Przebrałam się w to:


Wyszłam z domu. Szłam wąskimi drogami Texasu. Wszystko tu było inne niż w Miami. Takie małe, staroświeckie. Kompletnie nie znane... Mało który amerykanin by tu zamieszkał. Obserwowałam mieszkańców. Wszyscy tu się znali i wiedzieli o sobie wszystko. Przechodnie spoglądali na mnie i się uśmiechali. Widzieli, że nie jestem z tąd. Jestem dla nich tak samo obca, jak to miejsce dla mnie.
To nie mój świat...
                                                                                                    ***
Proszę o komentarze. Wiem, że długo nie było, ale proste wytłumaczenie- nauka i jeszcze raz nauka. Całuję:*
                                                                                                                                        Weronika Love

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    ~Twoja wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  2. superrr!!!!
    kiedy next?
    Paulina <3

    OdpowiedzUsuń
  3. super kiedy next . Zapraszm do mnie http://austinially-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń